czwartek, 21 lipca 2016
Nie ma to jak wycieczka do Darkmount
Kolejne godziny dnia zleciały Lockdownowi na kompletnej nudzie, bo co robić gdy siedzi się tylko w jednym miejcu i w stolicy Deceptikonów, której jak na razie nie odwarzyły się zaatakować Autoboty.
- W jedym miejscu... - powiedział do siebie Lockdown łażąc po korytarzach swojej kryjówki. - No właśnie ! - klasnął w dłonie zatrzymując się – Kłopoty nie chcą przyjść do mnie ? To trzeba wyjsć im naprzeciw ! - ruszył biegiem w stronę sali treningowej. Tam stanął przy stole z brońmi i zaczął każde ostrze dokładnie oglądać. Po paru minutach od stóp do głowy był obwieszony sztyletami, brzytwami, maczetami czy co tam jeszcze mial. Postanowił w tym wyposażeniu zrobić parę kroków w stronę wjścia. Nie minełą nawet chwila kiedy wszystko co posiadał w nadmiarze z hukiem spadło na podłogę. Echo rozniosło po całej kryjówce echo uderzających o ziemie i siebie nawzajem ostrz małych i dużych broni. Dżwięk był bardzo nieprzyjemny jednak po Lockdownie widać było, że praktycznie się nim ekscytuje. Dopiero gdy znów nastała cisza otrząsnął się i oglądnął swoje pozostałe wyposażenie. Z pochwy na plecach wyłożył długie i piekne ostrze. Była to nienaturalnych wielkości katana, przypominająca już bardziej miecz, choć nadal była tak lekka i poręczna, by Lockdown mógł walczyć nią jedną ręką. Jej rękojeść była własnoręcznie zrobiona i kolorystycznie idelanie pasowała do jej wlaściciela. Ostrze było zaostrzone maksymalnie tak, że zamachnąwszy się nią można było nie dosłyszeć najmniejszego oporu powietrza. Widać było jednak, że była używana i to nie raz. Na ostro zakończonych krawędziach gdzie nie gdzie widniały zaschnięte pojedyncze plamy energonu ofiar których najprawdopodobniej zakończyła żywot. Lockdown schował ją z powrotem, a nastęnie sprawdził drugie długie ostrze schowane na plecach, po czym skontrolował liczebność innych zabawek. Na koniec otrzepał ręcę zadowolony i przykucnął patrząc po pozostałej reszcie ostrzy leżących na ziemi.
- Biedne zabaweczki. Tatuś nie może wziąć was wszystkich.. - zrobił smutną minkę po czym wyprostował się przyjmując niewzruszoną postawę i dodał poważnie - Ale nie martwcie się. Wróce tu do was niedługo ! Papatki – pomachał ręką na pożegnanie do broni i już go nie było.
- Prawie bym zapomniał.. - wrócił się jeszcze po odłożoną gdzieś w kącie czarną pelerynę i założył ją na siebie. - Jestem bohaterem ! - stanał dumnie podbierając się w boki z poważną miną po czym roześmiał się głośno – No to znikam ! - okrył się całkowicie czarnym materiałem, ale nadal stał w miejscu. - No buuuuuu ! - opuścił ręcę zawiedziony – Myślałem, że to tak działa... - ruszył zgarbiony i nadąsany w stronę wyjścia na korytarz. Jego załamanie trwało jednak około minuty ? Bo już za chwile szedł radośnie sobie podskakując z nogi na nogę. Dopiero, gdy znalazł się na ulicy przeszedł w tryb ninja. Szedł bezgłośnie tuż przy ścianach budynków kryjąc się w ich cieniu. Ominęło go parę Deceptikońskich patroli, którymi i tak zbytnio się interesował. Jego uwagę dopiero przykół spory statek lecący nad miastem w stronę wielkiej cytadeli.
- Ja chce takim polecieć ! - rozmarzył się patrząc w jego stronę. - A czemu by nie spełnić tej zachcianki ? - spytał retorycznie po chwili. Następnie nasunął sobie na łeb dodatkowo kaptur od peleryny i ruszył w stronę cytadeli na której wylądował statek. Nie mając pojęcia, że zmierza do samego.. Darkmount. Wysoki, mroczny budynek, który widać było już z daleka. W jego sąsiedztwie parę mniejszych kwater wojskowych. Wszędzie pełno straży, a jednak naszego wariata mało to obchodziło bo on jego upragniony celem było co ? Przelecieć się statkiem, którym nosił miano Nemezis... nie lepszego nie mógł sobie wybrać. Niestety Lockdown bardzo szybko spotkał się z pierwszą przeszkodą. Okazało się bowiem, że jedyne dostępnym wejściem do środka jest mówiąc delikatnie... zabezpieczone. Dokładniej mówiąc stała przed nim para niesympatycznie wyglądających na pierwszy rzut oka conów uzbrojona po zęby. Lockdown zatarł rączki i jak gdy by nigdy nic pod osłoną peleryny podszedł do nich pewnym siebie krokiem. Strażnicy na dzień dobry wycelowali w niego z broni.
- Coś ty za jeden ? - spytał jeden z nich lustrując go wzrokiem.
- Jaa ??? - wskazał na siebie nie wzruszony sytuacja.
- Nikogo innego tu nie ma - zauważył drugi - Ściągaj ten łach - nakazał grożąc mu wymierzonym działem.
- A przepuscicie mnie do środka ?? - spytał ni z tego ni z owego patrząc po nich z przekreconą nieco głową ukrytą pod kapturem peleryny.
- Coś ty za jeden ? - powtórzył pytanie bardziej natarczywie.
- Wpuścicie mnie do środka ?? - odpowiedział pytaniem.
- Słuchaj mnie ty... - zniecierpliwił się jeden podchodząc do Lockdowna. Ten na to miast, gdy strażnik stanął przed nim wychylił się by spojrzeć w miejsce gdzie ten przed chwila stał i które teraz było puste. Idealne by się po prostu przemknąć. Con juz miał coś warknąć, kiedy..
- O ! Jak miło ! - ucieszył się patrząc na przyjmującą zdezorientowany wyraz twarz strażnika. - Mogę wejść ! To papatki ! - wyszczerzył się głupio i wymijając mecha skierował się szybkim krokiem w stronę wejścia.
- Łap go !!
Lockdown przekraczał juz próg kiedy poczuł opór narzuconej na siebie peleryny. Odwrócił się.
- Nigdzie nie pójdziesz.. - był ciągniety w przeciwną stronę przez drugiego z conów.
- A panom się oddaje płaszcze ? - uniósł brew uśmiechając się złośliwe - W takim razie proszę bardzo - zdjął peleryne tak ze mech ciągnący za nią upadł, a materiał zakrył mu twarz.
- Kurwa gdzie on jest ?! - podbiegł do niego wcześniej stojący na zewnątrz strażnik. Drugi podniósł się szybko zrzucając z twarzy peleryne i rozgladnal się. Po nieznajomym nie było śladu.
- Dałeś mu przejść ! - warknął jeden
- A ty mu tą opcję umożliwiłeś !
Chwile zabijali się wzrokiem, aż w końcu zorientowali się, że nie powinni tak beczynnie stać...
Lockdown tymczasem szedł spokojnie korytarzem jak gdy by nigdy nic. Mijane Deceptikony nie zwracały na niego większej uwagi. Latwo mu było wmieszać się w tłum z czerwoną optyką, która w tym miejscu nie była przecież czymś nadzwyczajny. Większość nawet nie zwróciła uwagi na brak emrionalu, lub to nawet zignorowali ? Nagle zawył alarm. Wszyscy w zasięgu wzroku Lockdowna poruszyli się nim natychmiastowo, a on? Szedł dalej jak gdy by nigdy nic przed siebie.
~ Na teren Darkmount wkradł się niezidentyfikowany frakcyjnie mech o czerwonych optykach i zielono-czarnym lakierze ! - głosił komunikat puszczony wraz z alarmem– Nie posiada embrionalu!... - przez chwile dało się słyszeć ciche zakłocenia po czym rozbrzmiał głos przekrzykujący ogół hałasu – Pojmać intruza !!
W tym momencie optyki najbliżej znajdujących się Lockdowna Deceptikonów zwrócił się w jego stronę. Ten po chwili zauważył to.
- Okey... - zwolnił nieco, a następnie odwrócił się idąc tyłem – Jakoś dziwnie wyglądam ? - palnął głupio po czym napotkawszy wrogie spojrzenia dodał – Chyba nie o to wam chodzi... Papatki ! - odwrócił się na pięcie równocześnie uderzając w coś. Zanim jednak zdążył się zorientować co to takiego zatoczył się do tyłu pod wpływem oberwania w łeb.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz